Wena - forum twórców

Forum dla twórców - pisarzy, rysowników, poetów, fanów fantasy, RPG, sztuki i kultury.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#1 2010-02-20 22:24:12

 Majek

Użytkownik

Zarejestrowany: 2010-02-02
Posty: 25
Punktów :   
GG: 8647720

Zapomniany bohater

Czytacie to na własną odpowiedzialność ;P
Jako, że całość jest dość długa to będę wrzucać kawałkami. Chyba, że się nie spodoba, wtedy nie będę wrzucać wcale

"Zapomniany bohater"



Stanąłem na górce i spojrzałem w dół. Przede mną rozpościerał się olbrzymi cmentarz. Były tam setki, może tysiące grobów. Każdy z nich to jedna śmierć, jeden wspaniały człowiek, który kiedyś żył… Który był jak ja, lub ty. Każdy grób to setki godzin płaczu i łkania. Każdy grób to litry wylanych łez. To wielka tragedia dla kilku, czasem kilkunastu osób. Teraz pozostały tylko zniszczone pomniki i umierające powoli wspomnienia.
Stałem tak i patrzyłem. W dole było zupełnie pusto. Jedyny odgłos wydawał wiatr. Wydawało się, że mówi: „twój kres też nadejdzie”. Pożółkłe liście spadały z każdym podmuchem wiatru na szare płyty, pokrywając je kolorami jesieni.
Zamknąłem oczy. Nagle znalazłem się na środku jednej z wąskich, cmentarnych uliczek. Zacząłem rozglądać się boki. Powoli sunąłem przed siebie jak zjawa, czytając nazwiska pochowanych tu osób. Wielu z nich znałem. Do śmierci wielu z nich mogłem się przyczynić. Wielu już nigdy nie dane mi będzie poznać.
Wydawało mi się, że kątem oka złapałem jakiś ruch. Szybko się obejrzałem, nikogo tam nie było. Wszystko wokoło mnie było martwe i nieruchome. Wiatr zamilkł, liście przestały opadać z drzew. Byłem sam, samotny wśród tylu znajomych.
Otworzyłem oczy i znów byłem tu, na górze, a przede mną rozpościerał się olbrzymi cmentarz. Wejścia do niego strzegła wielka, ozdobna, stara brama. Kiedyś były wyryte na niej jakieś słowa, czas jednak zatarł je tak, że nie można było odczytać ani jednego.
„Odejdź stąd. To miejsce jest dla żywych” szumiał wiatr.
Stałem jeszcze przez chwilę myśląc o tych, którzy są wśród nas, oraz o tych, którzy już odeszli. Potem odszedłem.

***

Ziemia, świat, na którym przyszło nam żyć. Choć mieszkamy na niej od tak dawna, wciąż tak mało o niej wiemy. Codziennie odkrywamy nowe miejsca, rośliny, zwierzęta, oraz samych siebie, jeden z elementów naszej planety. Przynajmniej dla nas. A wszystko to, by osiągnąć jeden cel: przetrwać. Kiedyś odkryliśmy ogień, nie tak dawno temu lekarstwa na choroby, które nas dziesiątkowały, dziś myślimy o skolonizowaniu nowej planety. Ale co będzie jutro?

***

Naukowcy mówią, że nic w przyrodzie nie ginie... Najwyżej zmienia właściciela. Na przykład zgubiona temperówka, czy urwany guzik od koszuli. Gdy człowiek umiera, jego ciało rozkłada się i, o ile nie znajduje się w dobrze wykonanej trumnie, użyźnia glebę i daje pożywienie dla robaków...

***

Idę przez ciemną ulice. Jest późny wieczór. Patrzę na siebie, patrzę jak wracam z jakiś zajęć. Sam. Tak przynajmniej myślę. Chce być już w domu. Bezpiecznym i ciepłym. Ulica, którą idę nie ma najlepszej sławy. Jednak to najkrótsza droga. Wokół stoją szare, przygnębiające kamienice. Na ulicy nie pali się nawet jedna latarnia. Nie znaczy to, że ich nie ma. Wręcz przeciwnie. Jednak żarówki przepaliły się już dawno, a nikt nie zadał sobie trudu ich wymiany. Przeszedłem przez ulice i skręciłem w lewo. Nad moją głową świecił księżyc. Była pełnia. Przez ulice przejechał jakiś samochód. Nawet nie chciało mi się dokładnie mu przyglądać. Światło padające z jego reflektorów, oślepiło mnie, zmusiło do zamknięcia oczu. Gdy odjechał znowu zrobiło się cicho. Tak cicho, że słychać było myszy grzebiące w pobliskim śmietniku. Zupełnie jakby w okolicy wybuchł ostatnio kataklizm, który wygnał stąd ludzi. Tezę tą potwierdzała także walące się już kamienica. Wokoło znowu zrobiło się ciemno, a moje oczy znowu musiały przyzwyczajać się do panujących tu mroków. Na chwilę przystanąłem, po czym ruszyłem dalej.
Znowu skręciłem, tym razem w prawo. W oddali widziałem już światła latarni i wieżowce. Wyobrażałem sobie ten jeden, w którym mieszkam. Tak. Pamiętam to uczucie ulgi, która napełniła mnie gdy pomyślałem o czekającym na mnie wygodnym, miękkim łóżku. W oddali usłyszałem jakiś dźwięk. Najpierw cichy, z czasem narastający.

***

...Nic w przyrodzie nie ginie. A co z rzeczami, których nie można zobaczyć, dotknąć, poczuć? Człowiek przez całe życie się uczy, zdobywa nowe umiejętności, doświadczenia. Gdzie podziewa się to wszystko, gdy umieramy? A pamięć? Chwile, o których chcemy zapomnieć i te szczęśliwe, na których wspomnienie łezka pojawia nam się w kącikach oczu, a nieopanowany uśmiech wpełza na nasze usta? Jeżeli nic w przyrodzie nie ginie one też muszą trwać dalej. Tylko gdzie?

***

Po paru sekundach dźwięk stał się już rozpoznawalny. Wydawały go przynajmniej dwa samochody. Pamiętam, że nie przejąłem się nimi. Gdybym wtedy wiedział to, co teraz...
Szedłem dalej, a pojazdy coraz bardziej się zbliżały. A ja byłem coraz bliżej domu. Widziałem już nawet moje okno, za którym czekało na mnie wygodne i miękkie łóżko. Było nie dalej niż trzysta metrów ode mnie. Wtedy podjechał samochód. Zatrzymał się przede mną z piskiem opon zagradzając mi drogę. Ze zdziwienia aż osłupiałem. Gdy tylko samochód stanął, ktoś wysiadł od strony pasażera. Było ciemno. Nie zauważyłem jego twarzy. Wymierzył do mnie z jakiejś broni. Ze strachu nie mogłem się ruszyć.
- Stój! – Zawołał i wymierzył prosto we mnie.
Wtedy podjechał drugi samochód. Zatrzymał się przy tamtym. Kierowca otworzył drzwi i... Jedyne co zauważyłem to broń. Najprawdopodobniej pistolet. Oczekiwałem czegoś w stylu „dawaj portfel!”. Postać z samochodu miała jednak inne plany. Wycelowała i wystrzeliła. Upadłem. Poczułem uderzenie o beton. Chwilę potem zdałem sobie sprawę, że leżę w powiększającej się z każdą sekundą kałuży krwi. Z każdym uderzeniem serca było jej coraz więcej. Nie wiedziałem, co się dzieję, niczego nie czułem. Niczego prócz strachu. Nie mogło do mnie dojść, że umieram. 
Jak przez mgłę usłyszałem jeszcze kłótnie dwóch osób. Obraz przed oczami stawał się coraz mniej ostry. Słuch zanikał. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłem była rozwalona kamienica nad moją głową i księżyc z pełni. Ogromny, przesłaniający całe niebo, cały świat. Potem było mi już wszystko jedno. Zobojętniałem, zamknąłem oczy. Dalej była już tylko ciemność

***

Z tego co się działo później pamiętam tylko wyrywki. Jak zdjęcia, powracają do mnie od czasu do czasu. Wizje, których prawdziwości nie mogę być pewien. Leżałem sobie jakby nigdy nic, a w oddali słyszałem znajome dźwięki. Jednak jestem pewien, że coś zdarzyło się jeszcze przed tym. Pamiętam... jakieś odgłosy, lęk, zdziwienie. Wydaje mi się, że wtedy jeszcze pamiętałem. I choć nie mogłem niczego zobaczyć, czy poczuć, gdy próbowałem coś powiedzieć, uzyskiwałem tylko płacz
i bezwładny krzyk. Odgłosy, które do mnie dochodziły były przytłumione. A potem otworzyłem oczy, zobaczyłem światło i zapomniałem.

***

CDN najwcześniej za tydzień.

Offline

 

#2 2010-03-03 18:48:34

 Majek

Użytkownik

Zarejestrowany: 2010-02-02
Posty: 25
Punktów :   
GG: 8647720

Re: Zapomniany bohater

***

Kim jestem? – to nieważne. Jak się nazywam? – nieistotne. Płeć to jedynie chwilowy stan, a wygląd... zmienia się jak w kalejdoskopie.
Czym więc jestem?

***
Jasne światło przepełniające mój umysł. Jasne światło, które zarazem oślepiało i wskazywało drogę. Wystarczyło tylko, że na chwilę otworzyłem oczy, wpuszczając je do głębi swego ciała, by zapomnieć o wszystkim. Nagle przestałem się przejmować tym, kim byłem. Ta jasność. To ona sprawiła, że zamknąłem się na przeszłość, a otworzyłem na przyszłość. Ułamek sekundy starczył żebym stał się kimś zupełnie innym, osobą, której dotąd nie znałem.
    Widziałem, że ktoś się nade mną pochyla. Nie bałem się, bo choć nigdy dotąd nie widziałem tej twarzy, wiedziałem, do kogo należy. A należała do nie byle kogo, bo do osoby, której zawdzięczałem wszystko. Uśmiechnąłem się lekko.
    - Jak się czuje mój skarb? – zapytała moja mama.
Chciałem jej odpowiedzieć, ale nie mogłem. Zamiast słów z moich ust wydobył się jedynie odgłos zadowolenia. Potem, jak na grzecznego niemowlaka przystało, zasnąłem.

***

... Jestem człowiekiem. Bestią, która dla własnych korzyści gotowa jest z zimną krwią zabić. Istotą, której największa siła – umysł, jest jej największym przekleństwem. To dzięki niemu gotowy jestem zdradzać moich braci dla własnych celów. To przez niego rozumiem moje błędy, a mimo wszystko dalej je popełniam. To umysł sprawił, że jestem kłamliwymi oszukańczym pomiotem. A Ty kim jesteś?

***

Potem rosłem, rozwijałem się. Gdy teraz się nad tym zastanawiam, wydaje mi się, że był to jeden długi dzień. Od niemowlaka, przez przedszkole, pierwszy poważny stres – pierwszy dzień w szkole. I tak dalej. Lata edukacji mijały. Niektóre chwile wspominam z radością, inne z zażenowaniem.
Jaki ja byłem wtedy głupi!
Jednak to nie był jeden dzień. To były lata. Cała młodość. Zawsze łatwo jest wspominać. Myśleć: no tak, przecież to było oczywiste. Ale, przecież nie było. Często podświadomie zmieniamy nasze wspomnienia. Dodajemy szczegóły, które gdyby istniały, zmieniały by wszystko. Ale, przecież ich nie było. Zdaje sobie sprawę, że też tak robie. To część człowieczeństwa.
Nie wiem czemu, ale człowiek czasem lubi sam siebie przygnębić. Myśli smutne, o których chcemy zapomnieć powracają. Po dniach, tygodniach, latach, często siadamy i myślimy. Przypominamy sobie te złe chwile. Pisząc to przypominam sobie moje. Jednak kiedy próbuje przypomnieć sobie te szczęśliwe, przychodzą mi do głowy tylko te błahe.
Ale czemu to pisze? Pisze, żeby pamiętać. 

***

Do czego dążę? Dążę do tego aby przeżyć. Nie obchodzi mnie twój los, nie interesuje przeznaczenie najbliższych. Chcę tylko żyć. Rozwijać się. Chcesz, abym ci pomógł? Daj coś w zamian, otrzymaj pomoc... I spadaj stąd.

***

W końcu osiągnąłem, w moim domniemaniu dorosłość. Kupiłem sobie dom. Nie wiem kto mieszkał w nim przede mną. Dowiedziałem się jednak, że zmarł. Po jego rzeczy nikt się nie zgłosił. Kupując dom, otrzymałem więc je wszystkie. Myślałem, że je rozdam. Jednak z ciekawości przymierzyłem. Pasowały i... Podobały mi się. Człowiek, który mieszkał tu przede mną miał niezły gust, pomyślałem. Wtedy wpadł mi do głowy inny pomysł: zatrzymam co lepsze, a resztę rozdam. Jednak... Nie mogłem. Czułem się tak jakbym miał wyrzucić moją ostatnią, zabawkę z dzieciństwa. Nie rzecz, lecz wspomnienie.
Dom znajdował się w jednym z wielu stojących w mieście wieżowców. Okolica nie była wprawdzie zbyt barwna, nie cieszyła się ponadto najlepszą sławą. Okno znajdujące się w sypialni było skierowane wprost na małą, osiedlową uliczkę, przy której stało kilka wysokich bloków. Ciągnący się wzdłuż ulicy chodnik był niemal całkowicie zastawiony przez stojące na nim samochody. Kiedyś słyszałem opowieści o czasach, w których po chodnikach dawało się normalnie chodzić, jednak za każdym razem, gdy tylko wyjrzałem przez to okno, stawałem się pewny, że to tylko bajki wymyślane przez starszych by przekazać młodszemu pokoleniu, „jak ten świat schodzi na psy i jak to wszystko kiedyś było lepsze”. Widok z okna lekko poprawiały pojedyncze, porozsiewane po małych trawniczku, drzewa. Ostatnią nie-szarą rzeczą, była wielka reklama znajdująca się na ścianie jednego z okolicznych bloków. Aktualnie znajdowała się na niej jakaś modelka szczerząca się z radości z powodu nowej, o cztery i dwieście sześćdziesiąt dwie tysięczne procenta lepszej od konkurencji, pasty do zębów.
Z drugiej strony bloku znajdowało się natomiast małe, niemal idealnie kwadratowe podwórko, otoczone ze wszystkich stron szarymi blokami. Czego by nie powiedzieć, widok z okien miał mało wspólnego z dziką przyrodą.
Na szczęście rekompensowało to wnętrze. Mieszkanie choć nie grzeszyło rozmiarem, było przytulne. Składały się na nie dwa pokoje połączone krótkim przedpokojem, mała łazienka, oraz jeszcze mniejsza kuchnia.
Otworzyłem okno i stałem opierając się o parapet. Myślałem
o tym co było, co jest i co może być.



***

Czym jest życie?
Gdyby się nad tym trochę zastanowić pewnie każdy pomyślałby mniej więcej, że jest to pewien okres. Zaczyna się i kończy bez uprzedzenia.
Ale czym naprawdę jest życie?
Na to każdy musi odpowiedzieć sobie sam.

***

Wszelkie komentarze mile widziane, bo to właśnie dla nich to wrzucam.

CDN...

Offline

 

#3 2010-03-04 17:21:55

 Problem

Administrator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2010-01-23
Posty: 239
Punktów :   
Ulubiona książka: Trylogia Sienkiewicza
Ulubiony autor: Andrzej Pilipiuk
GG: 3584201
Imię postaci: Mistrz Gry :-)
WWW

Re: Zapomniany bohater

Cóż, podczas lektury nie skupiłem się na wyłapywaniu błędów, a ocenie wszystkiego, jako całości. Jedyne, co wynalazłem to:

Majek napisał:

Ale, przecież nie było.

Tutaj akurat przecinek niepotrzebny Szczegół, ale kłuje w oczy. Za to sama treść... Niezwykle ciekawa. Momentami dołująca i mroczna, czasem aż za bardzo (czuję się, jakbym czytał wspomnienia jakiegoś schizofrenika z całym szacunkiem oczywiście ). Zapowiada się ciekawie i już nie mogę się doczekać następnej części. Mógłbyś wrzucać dłuższe kawałki. I właśnie jeśli chodzi o kawałki... Moim zdaniem opowiadanie jest odrobinę za mało rozbudowane. Poszczególne części bardziej przypominają akapity, niż osobne jednostki kompozycyjne (chodzi o fragmenty oddzielone "***"). Mógłbym też zarzucić prostą konstrukcję zdań i zbyt wielką ich ilość (nie uważasz, że są one za krótkie? Mniej kropek! xD).

Czekam na więcej!


http://img684.imageshack.us/img684/1919/sygnaturka.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl